Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Kurczy nam się czas i przestrzeń – rozmowa z Markiem Augé

Anna Kilian 09-07-2011, ostatnia aktualizacja 13-07-2011 07:37

O nieodwracalności postępu, wizerunku Warszawy i przyszłości metropolii mówi francuski antropolog kultury, którego teoria stała się przyczynkiem do wystawy “NIE na MIEJSCU” w Centrum Sztuki Współczesnej. Spotkanie z naukowcem zaplanowano na sobotę.

źródło: archiwum artysty
autor: Danuta Matloch
źródło: Fotorzepa
źródło: galeria Raster

Czy pana lista nie-miejsc – czyli miejsc nieautentycznych, ahistorycznych – obejmująca m.in. autostrady, pokoje hotelowe, supermarkety i dworce autobusowe jest ostateczna i zamknięta?

Marc Augé: Nie, ponieważ środki transportu, komunikacji i konsumpcji rozwijają się bardzo szybko. Poza tym podział na miejsca i nie-miejsca wynika z doświadczenia empirycznego i zależy od indywidualnej perspektywy. Lotnisko, czyli nie-miejsce z punktu widzenia przemykających przez nie podróżnych, będzie miejscem dla tych, którzy na nim pracują.

Rozwój technologii oraz pojawienie się nowoczesnych narzędzi służących międzyludzkiej komunikacji zamiast ją pogłębić, tylko spłyciły. Czy to bardzo zła prognoza dla cywilizacji?

Postęp jest nieodwracalny. A instrumenty służące do poznania świata i ułatwiania kontaktów między ludźmi dają złudne poczucie nawiązania rzeczywistej więzi. Wydaje się nam, że dobrze znamy ludzi, których poznajemy przez Internet albo widzimy w telewizji, ale to nieprawda.

Na hipernowoczesność w pana ujęciu składają się nie-miejsca, nie-czas i nie-rzeczywistość. Co poza tym przede wszystkim powinniśmy wynieść z pana teorii?

To, że dotyka nas dziś przyspieszenie czasu i kurczenie się przestrzeni oraz narastająca indywidualizacja naszych losów – słowem zmiana czasoprzestrzeni indywidualnej i zbiorowej.

Każde miasto ma swój wizerunek, tworzony przez jego mieszkańców. Jaki jest obraz naszej stolicy?

Kiedy myśli się o Warszawie, to przede wszystkim w kontekście miasta zrekonstruowanego tak perfekcyjnie po straszliwych zniszczeniach. Dziś można zaobserwować w miastach tendencję do zbytniej dekoracyjności, a w Warszawie podziwiam zamiar wpisania jej w historyczną ciągłość. Heroiczny wysiłek czyniony po to, by zachować swoją historię, robi duże wrażenie.

Pierwszy raz przyjechał pan tutaj w czasach PRL – był pan wówczas gościem u profesora Geremka. Jak odebrał pan wtedy miasto?

Cóż, kontrast z Paryżem był ogromny. Dziś przede wszystkim nastrój mieszkańców i atmosfera miasta są zupełnie inne.

Jak będą wyglądały przyszłe metropolie? Wciąż napływają do nich nowi imigranci. Powiększa się rozziew między wykształconymi rdzennymi mieszkańcami a ubogą ludnością napływową. Czy scenariusz "Metropolis" Fritza Langa z 1927 r., gdzie kasta inżynierów zajmuje uprzywilejowaną pozycję, a robotnicy pracują dla niej pod ziemią, jest prawdopodobny?

Nie zakładałbym aż tak katastroficznej wizji, ale rzeczywiście podział na bogatych i wykształconych, którzy mieli szczęście uzyskać dostęp do wiedzy, oraz na ubogich imigrantów, zamiast zanikać, tylko się powiększa. Nie sposób przewidzieć, w jakim to wszystko zmierza kierunku.

Można stwierdzić, że międzyetniczna integracja nie powiodła się także we Francji. Czy imigranckie getta w stolicach państw zachodnich będą się powiększać?

I tu nie da się niczego przewidzieć. W miejsce starych problemów pojawiają się nowe. W latach 70. XX w. przyjechało do nas wielu imigrantów. Dekadę później, na skutek kryzysu, nisko wykwalifikowani robotnicy stracili pracę. I pojawił się pokutujący do dziś stereotyp biednego bezrobotnego imigranta, który czasem przenosi się na ich dzieci będące już Francuzami. Za to pozytywne jest to, że wzrasta u nas liczba małżeństw mieszanych i że kobiety pochodzące z Afryki Północnej zajmują coraz więcej stanowisk związanych z nauką. Dzisiejsze metropolie są skupiskami różnorodności, ale i nierówności. Jednak to problem globalny, zamącający utopijną wizję przyszłości, w której wszyscy będziemy dzielić się zasobami finansowymi na sprawiedliwych zasadach. To troszkę trudne do wykonania.

Spotkanie z Markiem Augé – Centrum Sztuki Współczesnej, ul. Jazdów 2, tel 22 628 12 71 sobota, godz. 11 wstęp wolny

Siedemnastu artystów i nie-miejsca

Przystanki autobusowe, dworce kolejowe czy przejścia podziemne – "nie-miejsca", których w codziennych sytuacjach nie zauważamy. To o nich opowiada nowa wystawa "NIE na MIEJSCU" w Centrum Sztuki Współczesnej. – Nie zwracamy na nie uwagi, bo to nie do nich dążymy. One są jedynie punktami transferu, czymś pomiędzy początkiem a końcem naszej podróży – wyjaśnia kuratorka Jola Woszczenko. – A w rzeczywistości budują naszą przyszłość – jest ich coraz więcej. Na wystawie zobaczymy prace 17 artystów, którzy problem zobrazowali na wiele sposobów. Z jednej strony poruszają temat przestrzeni miejskiej. – Dominik Lejman na przykład zainstalował w przejściu podziemnym uruchamiające oświetlenie czujniki ruchu. Mijające je osoby mogą poczuć się jak gwiazdy w świetle reflektorów, a my możemy oglądać ich teatralne miny – mówi Woszczenko. Łukasz Surowiec nakręcił zaś film, w którym pokazał, że to, co dla nas jest nie-miejscem, dla bezdomnych staje się często domem. Z drugiej strony udowadaniają, że ingerencja człowieka w środowisko bywa "nie na miejscu". – Będzie na wystawie instalacja dźwiękowa stworzona w oparciu o badania Kasi Krakowiak. Pokazuje ona, jak ptaki, które w naturalnych warunkach pięknie śpiewają, w mieście z powodu hałasu przestają się słyszeć i coraz bardziej fałszują – tłumaczy kuratorka. Wystawę można oglądać do 15 sierpnia (ul. Jazdów, tel. 22 628 12 71-3).    —am

 

 

Życie Warszawy

Najczęściej czytane